Dziś dzień dziecka. Zapytałam mam czego uczą się od własnych dzieci. Odpowiedzi znajdziecie poniżej i myślę, że każdy z nas może je zastosować w życiu prywatnym i w biznesie:
1. Autentyczność – dzieci uczą nas autentycznego wyrażania siebie i swoich potrzeb. Mama mi czasem opowiadała historię, że będąc u znajomych na obiedzie prosto z mostu mówiłam, że coś mi nie smakuje i tego nie zjem 🙂 Ile razu w dorosłym życiu coś jemy bo tak wypada? Coś robimy bo tak trzeba, mając inne zdanie.
2. Pełne zaangażowanie – kiedy dziecko coś robi często widzimy, że jest pochłonięte daną czynnością i zaangażowane na sto procent. Dziecko robi to co lubi i dlatego często nie można go oderwać od danej czynności. Zapomina się, nie chce jeść tylko buduje tą wieżę z klocków albo maluje, rysuje, tworzy. Dorośli szybko się nudzą, robią często rzeczy, które ich nie interesują. Byle zrobić.
3. Bycia tym, kim się chce być – dziecko nawet podczas zabawy w sklep odgrywa role sprzedawcy bo chce i robi to świetnie. Dorosły często jest tym, kim nie chce być. Może warto zaryzykować i stać się najlepszą wersją siebie, specjalistą i osobą kompetentną w tej ulubionej dziedzinie?
4. Szczerość i bezpośredniość w relacji – dzieci nic nie udają, jest im źle płaczą, jest dobrze śmieją się głośno. Jakże szczery jest śmiech dziecka! Uwielbiamy go. Dorosły ma tysiące blokad i często celowo niszczy relacje z innymi, manipuluje, niszczy, udaje szczerość i uśmiecha się sztucznie.
5. Ciekawość świata – zadawanie pytań to ulubione zajęcie dzieci. Nie wiedzą czegoś pytają dopóki nie uzyskają odpowiedzi. Dorosły nie zapyta bo wyjdzie na jaw, że nie wie. A mówi się, kto pyta nie błądzi. Może warto poznać na nowo magię pytań?
Jest pewnie jeszcze wiele przykładów na to, czego dorosły może się nauczyć od dziecka. Warto obserwować i otworzyć się na relację z dzieckiem. Zanim zaczniemy strofować nasze dzieci, uciszać je, tłumić w nich kreatywność, karać za szczerość zastanówmy się, czy chcemy, żeby w dorosłym życiu był dokładnie taki, jakim nie chcemy, żeby był? Fałszywym szefem, nieszczerym przyjacielem, czy zgorzkniałym małżonkiem…?